środa, 29 lipca 2015

Sztuka planowania

Witam się!

 
Praca nad czasem, jest pracą nad samym sobą *


Lista- to moje drugie imię. Moi znajomi doskonale wiedzą, że listy są moim konikiem. Uwielbiam je robić! Notuję naprawdę dużo. Oprócz tradycyjnej listy zakupów jest lista rzeczy do zrobienia, lista prezentów, lista przepisów kulinarnych,  lista książek do przeczytania, rzeczy do zabrania na wyjazd, lista ulubionych blogów, lista list :) Punktowanie najważniejszych zadań do wykonania jest dla mnie niesamowicie  mobilizujące. Widzę czarno na białym ile spraw załatwiłam, ile zadań zrealizowałam. Pamięć mam bardzo dobrą, tyle, że krótką, a notowanie pozwala mi utrwalić rzeczy, o których nie chcę i nie mogę zapomnieć.


Szuka planowania Dominique Loreau musiała znaleźć się na mojej liście czytelniczej. Sięgnęłam do niej z prawdziwą przyjemnością i za pierwszym podejściem przeczytałam większą część. Książka ukazuje praktyczną stronę planowania, ale pokazuje też wpływ list na nasze życie.
 
 
 
 

Książka zawiera mnóstwo małych rad organizacyjnych, m.in. kiedy kupować prezenty świąteczne, aby uniknąć tłumów w sklepach, jak planować budżet domowy, jak sprzątać, aby wykorzystać maksymalnie swój czas. Są to uwagi oczywiste dla nas, ale jednak dające do myślenia. Z dokładnością przestudiowałam rozdział Listy doskonałej gospodyni. Oj, wiele mi brakuje :) ale od czego są listy, w końcu są skutecznym i satysfakcjonującym sposobem robienia przez siebie czegoś dla siebie i swojego wnętrza *  W myśl teorii D. Loreau


Sporządzając listę czynności do wykonania każdego dnia , nie będziesz musiała zastanawiać się nad tym, co, gdzie i kiedy masz do zrobienia, tym samym nie pozwalając, aby  -  w zależności od twojego nastroju - w domu zapanował nieporządek. *
 


Posiadać mniej, by mieć tyle, ile trzeba *

W założeniu autorki lista rzeczy, które posiadamy (a może ona mieć aż 150 stron) pozwala na zredukowanie i wyselekcjonowanie ich. Wiele rzeczy w domu jest zbędnych - piszę to z własnego doświadczenia. Jeszcze do ubiegłego roku mogłam się nazywać typowym chomikiem, który bunkruje wszystkie rzeczy, potrzebne, te mniej przydatne i zbyteczne. Mój Mąż wkroczył na teren przechowalni i skutecznie przebrnął przez tony papierów, stosy ubrań i sterty naczyń. Dzielnie dotrzymywałam Mu kroku i z przerażeniem pakowałam worki do wyrzucenia. To wielkie sprzątanie było nie tylko uprzątnięciem naszej przestrzeni, ale przede wszystkim przeorganizowaniem mojego toku myślenia.  W książce znajdziecie listę rutynowych czynności domowych do wykonania w piętnastu 15-minutowych etapach, listę czynności do wykonania raz w tygodniu / raz w miesiącu/raz w roku - wystarczy je sporządzić raz, a będą w codziennym użyciu non stop. U mnie takimi listami są: lista świątecznych zakupów Boże Narodzenie/Wielkanoc, lista corocznych badań, lista świątecznych przygotowań. Może niewiele jak na listomaniaczkę, ale u mnie sprawdzają się one idealnie. Od niedawna mam listę książek do przeczytania. W ostatnim czasie bardzo zaniedbałam moje ukochane książki, mea cupla, ale wszystko jest na najlepszej drodze, aby to naprostować.

Swoje listy pisze ręcznie, ale mam aplikację na telefonie, która pozwala mi na zapisywanie pilnych rzeczy. Polecam Wam any.Do. Jest przejrzysta i łatwa w obsłudze. I może uratować w opresji, kiedy przypomni się nam coś ważnego w ostatniej chwili, nie mamy możliwości zapisać tego na kartce papieru, a telefon mamy prawie zawsze przy sobie.
 
 
Sztuka planowania to świetny poradnik, jak zorganizować codzienność, aby znaleźć w tym całym zamieszaniu czas dla siebie. Tego z całego serca Wam życzę!
 
 
Do następnego!
 
 
* cytaty pochodzą z książki D. Loreau Sztuka planowania

poniedziałek, 27 lipca 2015

IKEA 2016

 
Dzień dobry!
 
 
Jednym z moich ulubionych sklepów jest IKEA. Rzadko do niej zaglądam, ale jak tylko jestem w pięknym Krakowie, oglądam i kupuję. Ikeomaniaczką nie jestem, ale doceniam proste rozwiązania, świetne aranżacje małych powierzchni i cenę odpowiednią do jakości. Najnowszy katalog ukaże się już w sierpniu, ale możecie go już oglądać  na stronie http://www.ikea.com/us/en/ . Tym razem, w porównaniu z ubiegłym rokiem,  IKEA naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyła.
 
 
 
Przede wszystkim - kolory - nadzieja wstąpiła w me serce, że z naszym mebli wenge da się jeszcze wykrzesać iskrę w aranżacji.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
W naszym domu tłem dla ciemnych mebli jest szarość albo jasny beż, ale zestawienie ich z granatami jest cudowne! Kolor navy w połączeniu ze złotymi dodatkami to już bajka!
 
 
 

 


 
 
 
Kuchnia jest obłędna - przestronność i jasność, to jej największe walory. To przykład na to, ze nie trzeba wydawać milionów na zrobienie takiej zabudowy u stolarza.
 
 
 
 
Uwielbiam produkty dla dzieci - meble i zabawki. W pokoju Zosi świetnie sprawdziły się regały, szafki i kosze. Jestem w trakcie tworzenia listy zakupów i już wiem, ze znajdą się na niej niektóre nowości.
 
 

 

 
Mimo że kilka razy przejrzałam internetową wersję katalogu, to czekam na wydanie papierowe. Takie jednak przegląda się najprzyjemniej.
 
 
Do napisania!

piątek, 24 lipca 2015

Racuchy

Witam się!


Upały nie sprzyjają ciepłym daniom. Zosia kiepsko je przy takich temperaturach. Ratują nas wtedy racuchy z jabłkami - idealne na drugie śniadanie czy podwieczorek, do zabrania na wycieczkę rowerową czy długi spacer. Przepis jest modyfikacją trzech receptur, krążących w mojej rodzinie. Jest prosty i szybki.

Potrzebujemy:
  • 2 szklanki mąki,
  • 1 i 1/4 szklanki letniego mleka,
  • 15 dag drożdży z kostki,
  • łyżkę białego cukru,
  • cukier wanilinowy,
  • 2 jajka,
  • szczyptę soli,
  • 2-3 duże jabłka,
Opcjonalnie garść suszonej pokrojonej żurawiny.

Do miski należy wsypać mąkę, szczyptę soli i cukier wanilinowy. W 1/4 szklanki letniego mleka rozpuścić drożdze z łyżką białego cukru i dużą łyżką mąki. Odstawić pod przykryciem do wyrośnięcia. Do miski wbić jajka, wlać drożdże, resztę mleka (lekko podgrzanego), wymieszać wszystko drewnianą (!) łyżką do uzyskania leistej konsystencji, dobrze i energicznie, by napowietrzyć ciasto. Dodać jabłka pokrojone w kostkę.  Smażyć na oleju, na małym ogniu. 
 
 Miskę z masą stawiam przy kuchence i patelni, by cały czas było w cieple. Każdą warstwę racuchów przekładam ręcznikiem, by wchłonął nadmiar tłuszczu.

 








 
Nasze poranki zaczynają się dosyć wcześnie. Doceniam to, zwłaszcza teraz - spacerujemy zanim żar zacznie lać się nieba. Obowiązkowo poranne zakupy i drobne prace przy domu. Wreszcie wysadziłyśmy bratki i posadziłyśmy nowe rośliny.


 
 
 
 
Po południu czeka nas już tylko chłodzenie się w basenie.
 
 
 
 
 
Do następnego!

wtorek, 21 lipca 2015

Sztuka życia

Witajcie!


Porządkując strych natknęłam się na książkę Tadeusza Garczyńskiego Sztuka życia (1960). W pierwszej wolnej chwili zabrałam się za jej lekturę. Czyta się jednym tchem, a z każdą kartką budzą się w człowieku refleksje dotyczące form grzecznościowych  i obyczajów współczesnego świata. Prawdę mówiąc to, co czytałam w porównaniu z tym, jak jest obecnie, było brutalnym zderzeniem.

 
Żyj tak, by innym było dobrze z tobą, a tobie z innymi
 
Niby oczywiste, niby proste. A jakże trudno tak żyć. Być dobrze wychowanym, a udawać dobrze wychowanego, to jednak spora różnica.  Kto teraz odpowiada za dobre  wychowanie? Rodzice, szkoła, media? Skłaniam się ku pierwszej kategorii - tak było w moich przypadku.  Wychowanie otrzymałam od rodziny, wyniosłam z domu. Szkoła dopomogła, media nie zabiły tego, co zakorzenili we mnie rodzice  - kultura, obycie, szacunek do innych i do własności, nie tylko swojej, ale też cudzej. Sama uczę się asertywności, co w obecnych czasach jest koniecznie, ale nie jest łatwe. Pojawia się pytanie - jak pragniemy wychować własne dzieci?
 

Każdy człowiek kulturalny, niezależnie od wykształcenia, ma jakieś zamiłowanie. Jeden czyta, drugi rysuje, trzeci bawi się snycerką* , niektórzy piszą, inni słuchają radia, słowem starają się użytecznie spędzać wolny czas.


A jakie Ty masz zamiłowanie? W dzisiejszym świecie czyta się dużo - portali internetowych, gazet, audiobooków - książek, niestety, coraz mniej. Mam wrażenie, ze biblioteki przemianują się na muzea. Dobrze, że mamy encyklopedię w domu, Zosia będzie wiedziała, że to nie Wikipedia była pierwotnym źródłem wiedzy. I wyćwiczy alfabet, bo szuka się alfabetycznie, a nie klikając hasło.  Sporo też się pisze, zwłaszcza blogów. Świetna sprawa, hobbystyczna, rozwojowa. Blogosfera jest tak nasiąknięta różnorodną tematyką, że każdy znajdzie coś dla siebie.  Nie znam nikogo, kto zajmuje się snycerką, ale teraz rękodzieło w modzie i w cenie. Także może nadeszła pora, by się przekwalifikować, odnaleźć w sobie pasję, talent i zabrać się za hand made.

 
(...) każdy może zbudować piękny dom i założyć rodzinę. Tym samym chlubnie wywiąże się ze swoich obowiązków wobec narodu i państwa.


Owszem! A jakże,  budować dom można - jak już tylko dostanie się kredyt. Rodzina - jak najbardziej!  Polityka prorodzinna naszego państwa zagwarantuje nam pomoc materialną, bezpieczne powroty do pracy i wolne miejsca w przedszkolach.  Z chęcią wywiązać się można z tych obowiązków, niech tylko państwo da nam możliwości, zapewni godny byt i zatrzyma Polaków w kraju.
 
 
Nic przykrzejszego jak dziewczyna, która zawsze miła, uśmiechnięta i staranna - po ślubie zamienia się  w niezadowoloną, zaniedbaną i kłótliwą młodą jędzę. Równie nieznośny jest widok zamiany serdecznego i uczynnego chłopaka w zgryźliwego męża, znudzonego codziennością, tęskniącego do ucieczki.
 
 
No masz Ci los! Autor wybiegł w przyszłość, trafnie. Ileż to takich przypadków znamy w swoim otoczeniu? Ludzie się zmieniają, stara prawda. Po ślubie ponoć te zmiany są drastyczne. Nie wiem. Mam nadzieję, że ja nadal jestem tą samą dziewczyną, co prawie 8 lat temu. Mój Mąż nadal pozostał uczynny i nie ma czasu być znudzonym, bo ciągle coś wymyślam. Tęsknić za ucieczką do spokoju od codzienności,  też nie ma kiedy, bo wciąż zapracowany. 
 
 
(...) zdarzają się ludzie, którzy uważają próżniactwo za raj. Są to ludzie ograniczeni, zasługujący na współczucie. Człowiek zdrowy, normalny nie potrafi  sobie wyobrazić życia bez pracy (...) Człowiek, który nie pracuje systematycznie , nie zdoła wypełnić pustki płynących godzin, rychło się wykolei i rozchoruje nerwowo.
 
 
Próżniakiem nigdy nie byłam, ale pewnie gdzieś w głębi mnie drzemie leniwiec. Jeżeli się uaktywnia, walczę z nim. Jestem normalna- nie wyobrażam sobie dnia bez pracy. Nerwowo się wykańczam, kiedy myślę, że kilka lat swojego życia poświęciłam na dzienne studia, a teraz nie jestem aktywna zawodowo. A przecież mogłam w tym czasie studiować zaocznie, robić kursy, pracować i nabierać doświadczenia.  Pracuję jednak - zajmuję się dzieckiem i domem. Praca na pełny etat, bez możliwości urlopu, stałej płacy. Daję z siebie 100% bo traktuję to bardzo poważnie. A nie lubię fuszerki. Jeżeli podejmuje się czegoś, to poświęcam się temu i staram się być w tym najlepsza. Największym atutem stanowiska tej pracy jest  bezcenne wynagrodzenie - miłość dziecka.
 
 
Autor przywołuje wiele sytuacji i egzemplifikuje je stosownymi zachowaniami - jak należy zachować się w teatrze, w kinie, na ulicy, przy stole, na przyjęciu.  Jak potraktować kobietę, starszych, pracowników. Co  należy nosić, czego unikać, jak rozmawiać czy pisać listy.  Ponad stustronicowe kompendium wiedzy na temat kultury, obyczajów, form grzecznościowych obowiązujących w latach 60. Niektóre z tych opisów czytałam ze zdumieniem, przy innych śmiałam się, ale większość z nich mnie przeraziła. Przytoczone przeze mnie fragmenty książki opatrzyłam dosyć sarkastycznymi komentarzami, które kłębiły się już w myślach, kiedy czytałam Sztukę życia. Czasy się zmieniły i zmieniać będą. Obyczaje i ogólnie przyjęte formy grzecznościowe  podążają za tymi zmianami, a my gonimy za lepszym jutrem. Może warto się zatrzymać, zadumać chwilę nad tym, co teraz i tu? Zastanowić się czym jest dobre wychowanie i czy potrafimy żyć zgodnie z jego zasadami? Tylko kto ma na to czas, kiedy żyć trzeba w biegu,  nabierając sił, by zdążyć znów ze wszystkim na czas?
 
Prędzej - wyżej - mocniej. głosi stara olimpijska dewiza. Można to tłumaczyć dwojako: biegnij prędzej, skacz wyżej, bij mocniej - ale także: prędzej podążaj do celu - zmierzaj wyżej - bądź mocniejszy...





Wysokich życiowych lotów Kochani!




* szuka rzeźbienia w drewnie
Cytaty pochodzą z książki Sztuka życia T. Garczyńskiego.

poniedziałek, 20 lipca 2015

Ogrodowo

 
Witajcie!
 
 
Ostatnie dni są pełne słońca, pisków w basenie, burz i pracy przy domu. Wszystkiemu obowiązkowo towarzyszą bańki mydlane, najlepiej  w ilościach hurtowych. Zosia dzielnie pomaga przy porządkowaniu ogródka. Grabi, zbiera, wyrywa, wynosi. Szkoda czasu na spanie w dzień i posiłki w domu.
 
 
 
 
 
 

 
 
W ogródku czeka nas wiele zmian, póki co działamy na bieżąco - usuwamy przekwitnięte kwiaty, walczymy z chwastami i suchymi plackami w trawie. Ostatnie ulewy przynoszą rezultat, znów się zieleni. Tymczasem kwitną goździki, juki, lilie, aksamitki zwane śmierdziuchami, szałwie.  Przed domem w donicach rozkwiecają się jeszcze bratki, to niezaprzeczalnie ich rok. Z zaledwie trzech sadzonek wyrosło ponad 50 kwiatów. Pora już je wysadzić i cieszyć oczy innym kwiatem. Pełno też mięty, którą uwielbiamy - parzymy ją z herbatą, dodajemy do kompotów. I chociaż - w moich marzeniach -  nasz ogród ma być samoobsługowy, z przeważającą ilością trawy, kilku konkretnych krzewów i kwiatów, to nie wyobrażam sobie go bez mięty. Na pewno wygospodaruję dla niej odpowiednie miejsce.





 


 
 
 
 
 
 
W tym roku walczymy z dwoma plagami - mrówkami i wszędobylskimi ślimakami. Te ostatnie Zosia zbiera łopatką i przenosi za siatkę.
 
 


 

Obowiązkowym punktem po deszczu, są spacery. W kałużach. Najlepiej w każdej możliwej. Jest przy tym tyle radości i zachwytu, także niech pada, niech leje.
 

 



 
 
Do następnego!
 

 

 

 

 

 

 

 

piątek, 17 lipca 2015

Potęga podświadomości

Książki kocham! Teraz mam o wiele mniej czasu na czytanie, ale staram się nie zaniedbywać swoich lektur. Ich tematyka jest dosyć obszerna, od obyczajowych, poprzez biograficzne, a ostatnio zaczytuje się w poradnikach. Często wracam do książek z mojego dzieciństwa - losów ukochanej Ani z Zielonego Wzgórza czy Dzieci z Bullerbyn. Tym większa moja radość, gdyż i nasza Córeczka uwielbia książki. Większość kolekcji Zosi to polska klasyka, wierszyki które towarzyszyły mi przez całe dzieciństwo. Wnikliwy obserwator dopatrzy się uszkodzonych okładek. Patrzę na nie z sentymentem i nieskrywaną radością, bo to ślad czasu, znak że u nas książki są w ciągłym użyciu.
 

 
 
 
 
 
Książka J. Murphy'ego, Potęga podświadomości, zajmuje w mojej biblioteczce szczególne miejsce. Wiele o niej wcześniej słyszałam, czytałam recenzje, w końcu kupiłam - a kupiłam w wyjątkowo trudnym dla nas czasie. Książka nie jest łatwą lekturą, należy skupić się na tym co się czyta i skoncentrować swoje myślenie. Aktualnie czytam ją kolejny raz, czwarty. I kolejny raz odkrywam coś nowego.
 
 
Przewodni wątek psychologicznego przewodnika zasadza się na tym, że myśl jest ziarnem czynu,* a autosugestia i wizualizacja to nasze narzędzia w walce ku osiągnieciu wybranego celu.  Podświadomość reaguje zgodnie z naszymi myślami i wyobrażeniami, dlatego należy nauczyć się myśleć poprawnie czyli pozytywnie, bowiem
 
 
Najgłębsze warstwy twojej podświadomości kryją nieskończoną mądrość, nieskończoną moc i niewyczerpane uzdolnienia i możliwości, które czekają tylko na to, by je rozwinąć i przejawić. *
 
 
 
 
 
 
 
 

 
 
 
Zakończenie każdego rozdziału stanowi streszczenie go w kilkunastu punktach. Można i w ten sposób czytać tę książkę, jednak polecam Wam przeczytać ją od początku do końca. Dzięki tej lekturze odkryłam w sobie na nowo siłę swojej wiary i modlitwy, moc swoich możliwości. I tego Wam z całego serca życzę - we dnie i w nocy niech wszystko nam sprzyja!
 
 
 
* cytaty pochodzą z książki J. Murphy Potęga podświadomości
  

czwartek, 16 lipca 2015

Metamorfoza salonu

Ten wpis powinien traktować o moim dojrzewaniu do kolorów... Jeszcze 8 lat temu salon najprawdopodobniej byłby w ostrych, kontrastowych kolorach, a na półkach stałby ogrom bibelotów. Nie wstydzę się tego, wręcz przeciwnie - jestem dumna, że mój styl ewoluuje, dojrzewa. W końcu chcę się czuć w naszym domu dobrze.
 
 
Od kiedy pamiętam uwielbiam zmiany - malowanie, burzenie, meblowanie, przestawianie. Wszystko w większości robię sama, tym większa moja satysfakcja.
 
 
To właśnie od malowania pokoju się zaczęło - z koloru zielonej herbaty na stalowe magnolie - w tym roku odświeżyłam kolor. Zielono-srebrną tapetę z wyrazistym ornamentem zmieniłam na delikatną szarą z pobłyskującym wzorem, który nie jest tak agresywny i nie narzuca kolorystyki pokoju. Jej kolor idealnie zgrał się z kolorem ścian, a styropianowe listwy pomalowane w kolorze stalowych magnolii, sprawiły, ze wykończenie jest estetyczne.


Zrezygnowałam z wiszących szafek i półek - teraz jest przestronniej, jaśniej. Zostawiłam tylko witrynę, która mieści moją kolekcję ażurowej ceramiki, komodę ze szkłem i szafkę pod telewizor, który teraz na niej stoi, a nie jak poprzednio wisie na ścianie. Pokój zyskał, wizualnie wydaje się być większy.
 
 
Dodatki  - tu też nastąpiła rewolucja. Teraz panują srebrne ramki, lampiony, świeczniki. Ramy nad kanapą są do wymiany - idealne byłyby te z kompletu ramek z komody - jednak są za małe, także szukam dalej.
 
 
 
 
 
  

 
 


 

 

 
 
 
 

 
 
 
Tapetą jestem zachwycona, dzięki niej zrobiło się jasno i świetliście w pokoju. Ostanie zdjęcia pokazują, jak w zależności od oświetlenia mieni się wzór.  Długo trwały jej poszukiwania, udało się ją zdobyć z pomocą mojej Koleżanki - Madziu, jestem Twoją dłużniczką!


Wiele jeszcze brakuje, aby było tak, jak sobie wymyśliłam. Lubię jednak, kiedy zmiany przebiegają w swoim tempie. Tym większa moja radość, kiedy faktycznie znajduję w sklepach to, co sobie wymarzyłam. A na liście moich "chciejstw" znajduje się kilka perełek, na które będę musiała dłużej poczekać.
 
 
Moje typy do salonu:


 
 


 
 
 
 


Uwielbiam kwiaty we wnętrzu! Często kupuję świeże, jeszcze częściej przynoszę z ogródka. Te z http://www.mintgrey.pl/ do złudzenia przypominają żywe. Muszę tylko zdecydować które, a wybór jest trudny.
 
 
Wiele jeszcze zostało do zmian, ale to, co udało mi się już zrobić, napawa mnie optymizmem.
 
 
Do następnego!
 
 
 
 
 
 


 
 
 
 
 
 
 

poniedziałek, 13 lipca 2015

Ulubione muffiny

Dzień dobry!


Pogoda rozpieszczała nas ostatnio, mocno rozpieszczała.  Dzisiaj pada - także stopujemy z wycieczkami rowerowymi, basenami, za to wyciągamy z szafy kalosze. Poranki w domu są nam obce, także dzisiaj było naprawdę dziwnie nie spieszyć się z obiadem i porządkami, aby wyjść na dwór i nie tracić dnia na siedzenie w domu. Miałyśmy za to okazję, aby odszukać ulubiony przepis z muffinami i wykorzystać mrożone - ostatnio nagminnie - porzeczki.
 


 
 
 
Muffiny robiłam już ze wszystkim - budyniem, marmoladą, nutellą - ile pomysłów, tyle możliwości. Polecam!
 
 
 
Słońca dla nas wszystkich!








środa, 8 lipca 2015

Zakupoholizm - jak żyć?

Dzień dobry!
 
 
Zakupy, mój nałóg, zaraz obok kawy... o ile z zakupów jestem w stanie zrezygnować, o tyle nie wyobrażam sobie dnia bez filiżanki kawy.
 
Kupowałam dużo... rzeczy do domu, ubrań dla siebie i Córki, za dużo jedzenia. Walczę z tym od dłuższego czasu. Skutecznie, jak się okazuje. Ku mej radości !  Przekonałam się jak niewiele trzeba mieć zapisane na liście zakupów, aby nie marnować jedzenia,  a w szafie nie zalegały nienoszone ubrania.
 
Zanim kupię :
 
1. Robię listę zakupów. Tym sposobem nie błądzę wśród sklepowych regałów i nie wrzucam do koszyka nieplanowanych, a często zbytecznych rzeczy. W sporządzaniu listy zakupów pomocne jest planowanie posiłków. Dzięki temu nie wyrzucam jedzenia.
 
2. Ubrania. Buty. Torebki. Kiedyś kupowałam dużo, za dużo. Rok temu zrobiłam gigantyczne generalne porządki w szafach. Rozdałam kilka worków ubrań i torebek. Nigdy więcej kupowania na oślep, bo okazja, promocja, wyprzedaż, czy inny gratis.  Teraz analizuję. Kupuje lepszą jakość, to pozwala na długie użytkowanie.  Wróciłam do klasycznych form, dzięki temu moja garderoba i dodatki są zawsze na czasie. Z wyprzedaży korzystam przy kompletowaniu garderoby Córeczki, u dwulatki jestem w stanie przewidzieć rozmiar zimowej kurtki na ten sezon.
 
3. Rzeczy do domu. Mój konik... Najtrudniejszy przeciwnik. Dumna jestem z siebie, że teraz potrafię kilkanaście razy przemyśleć zakup danej rzeczy. Jeżeli jestem zdecydowana na  zakup, szukam okazji, czekam na wyprzedaż. Mam swoje sprawdzone i ulubione sklepy z artykułami wyposażenia wnętrz.
 
 
Polecam,  z autopsji, notowanie wydatków. Miesięczne podliczenia mogą być skuteczną terapią wstrząsową. Jak to u Was wygląda? Macie skuteczna metodę planowania budżetu domowego? O tym będzie kolejnym razem.
 
 

Tymczasem cieszymy się Prawdziwym latem- z mocno grzejącym słońcem, błękitnym niebem, wysoką temperaturą, ale też ogromną duchotą. Ratujemy się, jak możemy. Basenami, plażowaniem w cieniu drzew, lodami, kompotami z owoców i mięty. Te ostatnie robią furorę - zwłaszcza z czerwonej porzeczki. Wczoraj zamroziłam trochę lata - owoce w zamrażarce, będą idealne do deserów. Życie " towarzyskie" kwitnie wieczorową porą - wtedy wyruszamy na rowerowe przejażdżki.
 
 
 
Miłego dnia!
 

piątek, 3 lipca 2015

Letnie przedpołudnie

Dzień dobry!

Lato w pełni. Cieszymy się pierwszymi zbiorami owoców i warzyw. Dzisiaj te drugie w głównej roli - bez nich nie wyobrażam sobie lecza, które cieszy się popularnością na naszym stole. Wiem, ze ile osób tyle też przepisów. Od znajomej usłyszałam, że moje leczo to wersja "na bogato".
 
 
 


Potrzebujemy:


- dużą białą cebulę,
- kiełbasę cienką ( ilość i rodzaj wedle uznania),
- 2 duże marchewki,
- korzeń pietruszki,
- liść laurowy,
- 2 ziela angielskie,
- 4-5 ziarenek pieprzu.


Wszystkie to składniki kroimy w kostkę i podsmażamy na łyżce masła i łyżce oliwy. Następnie dodajemy pokrojone w dużą kostkę:

- 5-6 średnich młodych cukinii,
- pół papryki czerwonej,
- pół papryki zielonej bądź żółtej,
- 4-5 pomidorów -  te najlepiej dodać, kiedy cukinia jest już prawie uduszona,
- nać selera i pora.


Dusimy. Na koniec dodajemy:

- posiekaną nać pietruszki,
- koper,
- 2 łyżki koncentratu pomidorowego,
- sól i pieprz do smaku.


Smacznego! Leczo idealnie sprawdza się tak upalne dni, poza tym można je ugotować w dużych ilościach, dzięki czemu zaoszczędzimy czas spędzony w kuchni.


Miłego dnia!






środa, 1 lipca 2015

Początek

Witam w perfekcyjnym domu ...

 
 
Nazwa bloga - jakże przewrotna -  mówiąca nie o tym jak jest, a jak ma być.  Długo biłam się z myślami, czy bloga założyć, w końcu o czym mogę pisać. Mam jednak nadzieję, ze tematów nie braknie, będzie o dzieciach, domu, ogrodzie. O tym co kocham i czego nie lubię.
 
 
W perfekcyjnym domu mieszkam z Mężem i dwuletnią Córeczką. Perfekcyjnie jest wtedy, gdy jesteśmy wszyscy razem...
 
 
Dzisiaj 1. lipca - dzień przyniósł prawdziwe lato, idealny czas na dalszą walkę w ogrodzie. Ha! zagalopowałam się w nazewnictwie - ogród to dopiero będzie, tak to widzę w moich marzeniach. Póki co walczę ze starymi nasadzeniami i ogromem niezidentyfikowanych kwiatów, które co rusz uporczywie wyrastają. Dążę do tego, aby ogródek stał się samoobsługowy - piękna, mięsista trawa, konkretne kwiaty i krzewy - wszystko uporządkowane.
 
 
Do kolejnego!