Witajcie poniedziałkowo!
Tak dawno nie było tutaj wpisu z naszego dnia. A dzieje się. Ostatnio robię wszystko w zwolnionym tempie. Staram się nie zapominać o sterczącym Brzuszku :) i działać na oszczędnym trybie. Zwłaszcza że to już ostatni tydzień w dwupaku :)
Dzisiejszy dzień rozpoczęłyśmy już parę minut po 7. Zosia, od wczesnej wiosny, spędza całe dnie na dworze. Najczęściej o godzinie 8 jest już na podwórku. I najchętniej nie wracałaby do domu przed godziną 19. Rowery, hulajnoga, piaskownica, zabawy z dziećmi z sąsiedztwa. Każdego dnia inna kolejność. Ostatnimi czasy serce Zosi znów zajęła ukochana świnka. To z nią zaczyna dzień i z nią ten dzień kończy. Peppa i mnie ratuje: dzięki tym chwilom poświęconym na zabawę figurkami, mam czas aby ogarnąć poranne obowiązki...
Zrobić na spokojnie śniadanie dla nas i zaplanować dzień. Nadal jestem fanką wszelkiego rodzaju list. Nie pamiętam ile razy ratowały mnie z opresji. Odhaczanie czy wykreślanie kolejnych punktów z notesu działa niezwykle mobilizująco, a spisywanie tego, co muszę zrobić, pozwala na zaoszczędzenia naprawdę sporej ilości czasu. A ten, jak wiadomo, na jest towarem na wagę złota :) Jako, że list u mnie pod dostatkiem, to notesów mam ogrom! To moja słabość. Uwielbiam wszelkiego rodzaju plannery.
Lato to czas kompotów. Uwielbiamy je! Dzisiaj z porzeczek z dodatkiem mięty :) Idealne połączenie na upalny dzień. Sierpień rozpieszcza nas bardzo ciepłymi dniami. Ba! dzisiaj kolejny raz skwar i parzący wiatr!
Chwilę przed 9 Zosia była już w pełnej gotowości, aby wyruszyć na podbój podwórka :) Nie zabrakło czułości <3
Zosia bawiła się w piaskownicy ze swoim kuzynem, a ja w tym czasie dokończyłam listę rzeczy do zrobienia na dzisiaj.
Zrobiłam ostatnie pranie niemowlęcych ubrań.
Przed obiadem - obowiązkowa runda rowerem. Zosia kocha rowery! Biegowe, "pedałujące"- obojętnie. Uwielbia je!
Tak samo jak makaron z serem :) Dzisiaj na jej specjalne życzenie :)
Po powrocie z dworu - wraz z wiadrem piachu na sobie - zarządziłam prysznic. Zojka wreszcie chwilę usiadła :) i zabawiła się u siebie w pokoju.
W tym czasie sprzątnęłam po obiedzie, wytarłam kurze, podlałam kwiaty i odkurzyłam dom.
Główna kierowniczka porządków zasłużyła na deser - ulubiony sernik wiedeński :)
Zosia wyszła jeszcze do ogródka z Babcią a ja skorzystałam z wolnej chwili, by na spokojnie zrobić segregację ręczników, pościeli i dekoracji do domu. Szykujemy zmiany w domu i musimy się uporać z częścią rzeczy, które do tej pory były przechowywane w meblach, które sprzedaliśmy. Chyba rodzi się we mnie minimalistka :) Nie mam ani skrupułów ani sentymentów by rozstawać się z rzeczami, które do tej pory wydawały mi się w jakiś sposób drogie mej duszy. To, czego nie użyłam przez ostatni rok wydałam lub wystawiłam na sprzedaż. I tak z kilku kartonów, zostało jedno pudełko :) Chyba znów powinnam wrócić do lektury Sztuka prostoty.
Chwilę po 20 Zosia już spała. Oczywiście ze swoją ukochaną Świnką :)
Prysznic, sprzątnięcie kuchni po kolacji, łazienki i chwila dla mnie. Deszcz stuka w okna, zrobiło się odrobinę chłodniej a ja - od niepamiętnych już czasów - przeglądam strony internetowe za pomocą laptopa :)
Dobrej nocy dla Was!
Do napisania!
Aktywnie jak zwykle. A jeszcze zdążyłyśmy poplotkować. No i zmobilizowałaś mnie, zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńA jakże! byłam, czytałam, skomentowałam! Tęskniłam!
Usuń