poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Nie lubię poniedziałków tydz. 4

Witajcie!
 
Ten poniedziałek należy do tych udanych! I wiedziałam o tym już w piątek, kiedy Mąż przyjechał na urlop :)
 
6:50 Pobudka. Zosia wyspana i w wyśmienitym humorze zaczyna dzień. Ja też - dłużej leżę w łóżku i obmyślam, od czego dzisiaj zacząć domowe obowiązki. Oczywiście najpierw śniadanie. Pyszne tosty z domową konfiturą z truskawek i pobudzająca kawa.


 
Potem obowiązkowo planowanie dnia i lista zakupów.

 
 
Zosia bawi się z tatą w sklep, a ja w tym czasie prasuję. Sporo się uzbierało przez weekend.
 
 
 
 
Zmieniam Zosi pościel i nastawiam kolejne pranie. Dzisiaj upalnie na dworze, także pranie schnie w minucie!
 
 
 
 
Pora na przygotowanie obiadu. Zupa krem z dyni! Jedna z ulubionych. Porcjuję prawie 6 kg dynię - część od razu wykorzystuję jako bazę do zupy, resztę mrożę. Dwie kolejne czekają w kolejce. Dam im jeszcze dwa dni :)
 
 
 
 
Zosia idzie z tatą szorować basen po letnich szaleństwach - pora już go schować, chociaż dzisiaj i tak było ciapanie w nim, co z tego, że w kaloszach :)
 
 
 
Ja w tym czasie jadę na pocztę wysłać kolejną paczkę. Potem odwiedzam tartak i budowlany. Oglądam ogrodzenia i rozeznaję się w temacie.
 
 
Kierunek Biedronka - pora zrobić większe zakupy.



 
 Wracam do domu. Zosia już zdążyła objeździć z wizytą Babcię i Ciocię. Czas na drugie śniadanie.


 

 
 I drzemkę :) W tym czasie i ja mam chwilę dla siebie :)
 


 
 
 
 
 Koniec lenistwa! Dzisiaj kupiłam pierwsze wrzosy, już cieszą moje oczy!
 

 

 
Dzisiaj dostarczyli też opał. Przed Mężem godzina machania łopatą :)
 

 
 
Nie mogę za długo wysiedzieć w miejscu. Biorę się za mycie okien. Na pierwszy ogień idzie kuchenne. Moja azalia kwitnie jak opętana! Już mało co widać listki!


 
 
Na drugi rzut - okno na klatce. Zmiana firanki i dekoracji - i już robi się przyjemniej dla oka :)
 
 


16:20 Zosia wstaje z drzemki. Pora na obiad.



 
I popołudniową kawę
 
 

 
Zosia z Tatą pojechali dokarmiać kury u Dziadków, ja w tym czasie sprzątnęłam łazienkę i poodkurzałam. Zanim zdążyłam wyjść po rower, odwiedzili nas moi Rodzice. Grubo po 19 pojechaliśmy jeszcze na przejażdżkę.
 



Wieczorne podlewanie...
 

 
Kąpiel, kolacja i jeszcze zabawa. Dom już ogarnięty na noc. To była intensywny dzień. Udany. Siedzę wygodnie w fotelu z laptopem na kolanach, w tle M jak miłość. I tak nic nie słyszę, co chwilę Zosia wybucha śmiechem, co moment przynosi kolejne zwierzątko, które właśnie odjeżdża pociągiem. Takie wieczory uwielbiam. Perfekcyjne, bo rodzinne. Nasze.


Dobrej nocy dla Was!
 

2 komentarze:

  1. Jestes zorganizowana i taka perfekcyjna :) zazdroszcze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ale perfekcyjna nie jestem. Staram się, aby wszystko - na co mam wpływ - miało swój czas i swoje miejsce :)

      Usuń