wtorek, 27 września 2016

Nie lubię poniedziałków #10

Witajcie Kochani!
 
Ostatni wrześniowy poniedziałek minął niepostrzeżenie. Tym bardziej, że byl on powrotem do naszej codzienności. Pan Maz pojechal do pracy i jestesmy juz zdane tylko na siebie. Poranek byl o tyle ciężki, ze noc nie należała do łatwych. Marysia miala bardzo długie aktywności i kiedy juz usnela o 5.10 to 10 min później wstala Zosia. W pierwszej kolejności ogarnelam Dziewczynki. Poranna toaleta, śniadanie i karmienie.
 
 
 
 Zosia chwilę przed 6 budowała już zagrodę dla swoich ukochanych świnek. Dzisiaj dostały się im kasztany i żołędzie, które Zojka miała zabrać do przedszkola.
 
 
 
Przyszła pora na czas dla Mamy :) Zaczęłam od codziennego porannego rytuału.
 
 
Zanim pojechałyśmy do przedszkola, uporałam się jeszcze z porannym rozgardiaszem. Ścielenie łóżek i wietrzenie sypialni i pokoju Zosi to już codzienna tradycja. przed 9 byłyśmy już w trasie :)
 
 
 
 
Czas, kiedy Zosia jest w przedszkolu przeznaczam na codzienne obowiązki domowe. Jak zwykle zaczynam od kawy i od zaplanowania dnia i rozpisania zadań na ten tydzień.
 
 
 
Dzisiaj przypadł dzień mega prasowania.
 
 
Sporo czasu zeszło mi na relaksie przy desce, ale zdążyłam jeszcze podlać kwiaty, pomyć okna i lustra.
 
 
 
 
 
Zosia wróciła szczęśliwa do domu, z apetytem zjadła obiad i wyszłyśmy na spacer. Dołączyła do nas moja Siostra z Franiem :)
 
 
Piękna jesienna pogoda sprzyja spacerom. Po powrocie do domu, pobyłyśmy jeszcze na podwórku.


 
Nasza Wróżka Czarodziejka pięknie pomaga przy Marysi :)
 

 
Zojka bardzo wcześnie zaczęła dzień, także po 17 była już wymęczona. Z muzyką w tle powoli przygotowywałyśmy się do nocy.
 
 
Chwilę przed 18 Zosia jeszcze kolorowała swoje ulubione malowanki. A o 18.20 już spała.

 
Nadszedł czas przygotowania Marysi do nocy. Poszło nam na tyle szybko, że o 19 spały już obie Dziewczynki. Tak jak zaczynam dzień z Lovi, tak też go kończę. A że nie lubię marnować czasu, to piekę dwie pieczenie przy jednym ogniu :)
 
 
Do następnego!
 
 

5 komentarzy:

  1. O widzę xlandera! Ten sam wózek mamy :D

    Eh nawet w kredkach porządek. :D Filip do kolorowania się nie chce przekonać :(

    OdpowiedzUsuń
  2. O widzę xlandera! Ten sam wózek mamy :D

    Eh nawet w kredkach porządek. :D Filip do kolorowania się nie chce przekonać :(

    OdpowiedzUsuń
  3. X-lander po Zosi:) sprawdza sie idelanie na naszych wiejskich drogach. Nie wyobrazam sobie jednak go nosic do domu i na dwor bo jest ciezki :/

    A tak! W kredkach porzadek musi byc :) Zosia od początku jest uczona dbania onlad w swoich rzeczach i pokoju. Poki co udaje sie jej to znakomicie :) Filip z czasem na pewno przekona się do kolorowanek. On z kolei przoduje w układaniu puzzli :) kazdy ma swojego konika :)

    Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam dawno tu nie zaglądałam ciesze się ze Pani znowu pisze lubię Pani bloga. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem Elwira :) Cieszę, że zajrzałaś ponownie. Rozgość się :) Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń