Witajcie!
Wczorajszy poniedziałek był pierwszym poniedziałkiem w pełnym składzie. Marysia skończyła tydzień :) Organizujemy swoje życie na nowo. Pełniej, intensywniej, z rozmysłem, ale bez pośpiechu, chłonąc każdą chwilę spędzoną z Dziewczynkami. Jest z nami Pan Mąż. To nasz czas. Jeszcze przez kolejne dwa tygodnie. Potem wszystko wróci na stare tory. Ale staram się póki co tym nie myśleć. Skupiam się na tym co teraz i tu. I biorę z tych chwil, ile mogę.
Nie ukrywam, że poranne obowiązki dzielone na dwoje, trwają o wiele krócej, a i o ile są przyjemniejsze :) Pan Mąż doskonale poradził sobie z Zosią i z domem podczas naszej nieobecności. Wpadł w rytm. Wspaniale zorganizował poranki. I ten system praktykujemy do teraz. Kiedy jeszcze karmiłam Marysię, Zosia już była po śniadaniu i porannej toalecie. Nadszedł czas zabawy i planowania dnia.
Pan Mąż musiał jechać pozałatwiać sprawy urzędowe. My w tym czasie zajęłyśmy się podszykowaniem obiadu i ogarnięciem porannego rozgardiaszu. Brakowało mi tego przez ostatni tydzień :) Ścielenie łóżek, wietrzenie domu po nocy, podlewanie kwiatów... Zosia z ogromnym zaangażowaniem mi pomaga, a wiele rzeczy robi samodzielnie. Jest niesamowicie pomocna i wyrozumiała, mimo że trafiają się momenty kryzysowe. Spowodowane głownie długim dniem i wczesnymi pobudkami. Zosia wstaje po 6 i przez cały dzień jest w biegu. Nie chce spać w dzień, a popołudniami jest śpiąca. Póki co korzysta ile może z pięknej pogody, a wkrótce zacznie przygodę z przedszkolem. A tymczasem opiekuje się swoimi Lalami :)
Sprząta w domku Peppy
I sprawdza czy Marysia już urosła na tyle, by móc się z nią bawić :)
Czas do południa mija nieubłagalnie szybko. Za szybko :) przystanki na drodze domowych obowiązków wyznaczają pory karmienia Marysi.
Kiedy Najmłodsza śpi, a obiad pyrka już na kuchni, zajmujemy się z Zosią, jej ulubionymi malowankami.
Przed południem odwiedza nas jedna z ulubionych Cioć Zosi. Wspólne kolorowanie nie ominie nikogo :) Tym bardziej, że Ciocia przywiozła wydruki ukochanej Peppy :) Po wspólnym obiedzie, Zosia z Tatą, odwieźli Gościa do domu, a ja zaczęłam segregację ubranek Marysi. Dokończyłam dzielić ubrania, kiedy Zosia już służyła mi pomocą :)
Przyszła pora na deser. Zosi ulubiony kisiel cytrynowy. Oczywiście w towarzystwie całej rodziny świnek :)
Zosia z Tatą poszli do naszych Przyjaciół. Pan Mąż pomagał składać meble, a Dziewczynki bawiły się pod okiem Cioci Kasi. Marysia pojadła i spała, także zabrałam się za prasowanie. Mega prasowanie.
Wieczory upływają błyskawicznie. Toaleta Dziewczynek, kolacja. Zosieńka przed 21 już spała. Marysia jeszcze wierciła się w łóżeczku, by za chwilę zasnąć. Pan Mąż ogarniał podłogi, a ja wzięłam się za przegląd papierów. Jutro czeka mnie uzupełnianie tych wszystkich rubryk.
Do napisania!
Kochana, serdecznie gratuluję przyjścia na świat drugiej królewny <3 Cudowna rodzinka :) A Ty jak zawsze perfekcyjna i idealnie zorganizowana.
OdpowiedzUsuńŚciskam serdecznie wszystkie trzy dziewczyny, a Tatę pozdrawiam, Agness :)
Agness dziękujemy! Staram się zorganizować nasze życie na nowo :) Pozdrawiamy serdecznie!!! :*
UsuńGratuluje Ślicznego Aniołka Marysi :) Tak u was miło że można czytać to co chwila. :) Moja lisa już do połowy zorganizowana. Dziekuje że wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i jak najwięcej takich spokojnych i pięknych dni. :)
Dziękuję, że zaglądasz, jesteś i komentujesz. To niezwykle motywujące :* Cieszę się, że znów wróciłaś do spisywania planów :D Pozdrawiamy serdecznie w ten upalny dzień!
UsuńTak właściwie to .. czemu nie lubisz poniedziałków?
OdpowiedzUsuńMarysia cud, miód :*
Też tesknilam!
Dziękujemy!:*
UsuńNie lubię ich nie lubić :) zwłaszcza tych, co dwa tygodnie, kiedy Pan Mąż jedzie do pracy.
Oby zawsze wszystko szło tak gładko :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Mój Aniele!!! <3
Usuń