wtorek, 23 października 2018

Nie lubię poniedziałków #22

Witajcie!

Za nami kolejny październikowy poniedziałek. Czasami zastanawiam się, który mamy dzień tygodnia. Czas ucieka zdecydowanie za szybko...Robię wiele, by nie mieć poczucia straconego czasu, ale mam wrażenie, że ostatnie 3 tygodnie to kompletna klapa :/ Większość dnia spędzamy poza domem. W biegu. Czasami jest nerwowo, nie tak jakbym tego chciała, jakbym sobie tego życzyła i jakbym to zaplanowała. Zycie... A wtedy dzieje się coś dobrego. Drobnego, małego, na pozór nieistotnego, ale rzucające inne światło na to, co tu i teraz, co wydaje się być beznadziejną sytuacją czy trudną sprawą. I znów zaczynam się zastanawiać i myśleć i wierzyć, że nic nie dzieje się bez przyczyny, że zawsze jest jakiś powód. Ku lepszemu...

Poniedziałki na stałe wpisały się w mój kalendarz, jako dni planowania całego tygodnia. W niedzielę nie mam do tego głowy. Najpierw kawa, kolejna kartka z kalendarza i do dzieła :)


Oprócz kalendarza z Powidoki ( do grubszych zapisków), małego kalendarza do torebki ( zapiski bieżące) jest jeszcze mały kalendarz ścienny. Dostałam go od mojej Cioci i nie wyobrażam sobie nie zacząć kolejnego tygodnia od zerwania kartki i skreślenia dnia - z samego rana, z uśmiechem i dobrą myślą, że i dzień taki będzie. 


Zanim ściągnęłam Zosię z łóżka - tak, tak! Nadszedł ten dzień, że muszę budzić Córkę! Nie do uwierzenia! Mam wrażenie, że Dziewczynki przygotowują się do zmiany czasu :) Zanim jednak ta chwila nastąpiła uporałam się z porannymi rytuałami. 


Jest i Śpiąca Królewna :)


I Peppa - która od kilku lat jest jedna z ulubionych zabawek Zosi. Teraz i Marysia złapała bakcyla! Dziewczynki pięknie potrafią bawić się tematycznie tymi figurkami. Ta zaplątała się w pościel Zosi :)


Wskakujemy do auta! Nie było czasu na domowe zdjęcie - musiałam budzić Marysię! 


Poranki powoli przygotowują nas na zimowe zagrywki. Odstawiamy Zosię do przedszkola. Marysia zostaje u Franusia. A ja ruszam do miasta. Najpierw muszę wymienić kilka rzeczy, przy okazji robię zakupy dla całej naszej rodzinki :) W drodze powrotnej wstępuję do Kik, po zakupy dla Kuzynki. A tam - święta na całego! Te puszki są tak apetyczne!



10.15 - ruszam do banku. Pomyślnie załatwiam sprawę i z kawą ruszam po Marysię :)



Siostra odebrała paczki z H&M :) Adwentowa świeca do kuchni i sukienki dla Zosi :)



Wstępujemy na obiad do domu, rozpakowujemy zakupy i ruszamy po Zosię. Zonia w poniedziałki ma zajęcia z języka angielskiego. My w tym czasie biegniemy do biblioteki :) Jestem ogromnie szczęśliwa i dumna, że Dziewczynki tak lubią książki.


Wracamy okrężną drogą. Jest tak pięknie! I pomyśleć ze kilka lat temu jesień była dla mnie najtrudniejszą i najbardziej nielubianą porą roku!



Dziewczynki wracają zmęczone. Po obiedzie deser i chwila na bajkę. Naprawdę chwila... Ci, którzy nas znają, wiedzą jak ciężko zapędzić Zonię i Mysię do bajek! Czasami ta chwila naprawdę ratuje sytuację, albo jest momentem wytchnienia dla... wszystkich :)


Ulubiona Peppa i ulubione zajęcie  Mamy - prasowanie!


Zosia w skupieniu odrabia zadaną pracę domową! Jest bardzo skrupulatna. 


Marysia zasypia bardzo szybko. Zosia czeka jeszcze na bajkę. Tym razem Tutaje...


A potem książka i chwila dla mnie. Po jednoczesnym czytaniu Pod włoskim niebiem i Pocieszek K. Grocholi, kolejna książka Nicky Pellegrino, Weneckie lato.
 

Mówię dobranoc i lada dzień wracam z kolejnym wpisem... Zmiany w sypialni lub biblioteczka Dziewczynek :)

Do napisania!

8 komentarzy:

  1. U was jak zawsze magicznie ;) i tak spokojnie. U mnie to wieczny chaos :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja lubię tę Waszą codzienność oglądać. Nicky Pellegrini wnosi odrobinę włoskiego słońca- fajna lektura na jesień :-) weneckiego lata jeszcze nie czytałam, czas nadrobić. Czasem tez mam dni pełne pośpiechu, irytacji, nie takie, jakie bym chciała. I wtedy dochodzą wyrzuty sumienia względem dzieci, że je tak poganiam, ciągle biegam jak chomik w kołowrotku, nie wiem, w co ręce wsadzić. Dziękuję za ten wpis-widzę, że nie tylko jak tak mam. Na szczęście wiem co ważne i wracam potem po takich dniach do normalności. PS. U mnie bajki to też ostatnia deska ratunku, by cokolwiek zrobić przy chłopcach :-) normalne.PS2 fajny ten kubek :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobrze mi się czyta i przyswaja te włoskie klimaty :) Chomik w kołowrotku to doskonałe porównanie ! :D Kubek z Biedronki :)

      Pozdrawiam jesiennie!

      Usuń
  3. Ja też tak mam, że mimo iż nie chcę, jestem w biegu. Nie zawsze też uda się wszystko zaplanować. Ale na pewno posiadanie planu pomaga:)
    Jak ja tęsknię za KIKiem:) lubię go właśnie za pomysły na dekoracje. Tak właśnie myślałam ostatnio, że tam już pewno będą świąteczne akcenty:) Szkoda, że teraz nie mam go w pobliżu... Piękna jesień u Was na zdjęciach. Taką lubię najbardziej. Trzymajcie się ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, u mnie plan to podstawa. Kik już pod koniec września zaczął być świąteczny! Teraz to już tylko święta :)

      Uściski!

      Usuń
  4. Pisałam już wielokrotnie, że uwielbiam czytać Twoje domowe historie :D I tym razem się nie rozczarowałam i przeczytałam o Waszym dniu z prawdziwą przyjemnością :D Jak zawsze czas wypełniony po brzegi i niezwykle przyjemny :D
    Ściskam serdecznie, Agness:)

    OdpowiedzUsuń