Witam się poświątecznie!
Za nami cudowne dni! Rodzinne, pełne radości, uśmiechów i spacerów. Okraszone magicznymi wieczorami przy blasku choinki. Bez pospiechu, bez patrzenia w telefon czy laptop. Całkowicie offline. Zatrzymanie się w chwili, tu i teraz. Bez zbędnych słów wyjaśnienia. Nasz czas. Bezcenny.
Dzisiaj powrót do rzeczywistości. Chciałoby się napisać szarej rzeczywistości, ale panująca za oknem wiosna, nie pozwala na takie myślenie :)
Poranna kawa i szybki rzut okiem na listę zadań do wykonania - tak rozpoczął się ostatni poniedziałek tego roku. A punktów na liście uzbierało się całkiem sporo. W końcu za nami kilka dni całkowitego "nicnierobienia". Na rynku wydawniczym czy w blogosferze znajdziemy mnóstwo pozycji i artykułów traktujących o przygotowaniach do Świąt - a ja z chęcią poczytam jak ogarnąć ten poświąteczny rozgardiasz :)
Zosia od samego rana towarzyszyła Tacie :) Po śniadaniu wyruszyli do Urzędu Gminy i na zakupy. Zosieńka wie z kim trzymać w czasie takich wypadów - wróciła z nakręcaną kaczką :)
Po chwili kacza mama miała już całą kompanię zabawek. Zosia pilnowała swojego stada, a ja w tym czasie nastawiłam rosół. Pan Mąż tymczasem podocinał i pomalował listwy wykończeniowe do sypialni :)
Obiad się robił, Zosia zmieniła miejscówkę, a ja zabrałam się za prasowanie. Mega prasowanie.
W przerwie między trzecim a czwartym praniem położyliśmy z Mężem okleinę na parapet w sypialni. Kolejne zadanie z listy wykonane :)
Przed drzemką przeorganizowałam z Zosią półki w Jej pokoju. Od kilku dni mamy nowych mieszkańców :) Towarzyszą nam wszędzie - przy śniadaniu i w kąpieli :)
W czasie drzemki Zosi zabrałam się za mrożenie rosołu i przerabianie piżamy Zojki. Każde jej spodnie trafiają na warsztat w celu zmienienia gumek.
Drugie danie gotowe. Łazienka sprzątnięta. Pranie wisi. Chwila dla mnie. Z przyjemnością wykreślam kolejne zadania z listy rzeczy do zrobienia.
Po obiedzie - z Panem Mężem - przykleiliśmy listwy w sypialni. Nareszcie niedoróbka przy tapecie nie straszy!
Wieczorne obowiązki przejął dzisiaj Tata Zosi - Mama miała wychodne :) Spotkałam się z koleżanką - umawiałyśmy się na to spotkanie od wakacji - ale najważniejsze, że udało się zobaczyć przed końcem roku :)
W domu byłam po 20. Zosia czekała na mnie i wcale nie miała ochoty na spanie :) Zasnęła chwilę przed 22. I ja - wraz z blaskiem świątecznych lampek - mówię Wam dobranoc :)
Do następnego!