Mam wrażenie, że ten dzień trwal moment. Stanowczo za krótko. Praktycznie w całości spędziłyśmy go poza domem. DZisiaj zdobyłam się na odwagę odwiedzić Lidla i Biedronkę. Wniosek jest zatrważający: ludzie szykują się na globalny kataklizm a nie narodziny w Żłóbku :( Gdzie ten naród tak pędzi? Gdzie gna, że po drodze gubi to, co najważniejsze. Cudownie, że Panie Domu pragną suto zastawiać stoły, ale może warto mierzyć siły i możliwości na zamiary. Marnujemy tony jedzenia :( staram sie z tym walczyć. Od kilku lat udaje mi się z sukcesem tak planować świąteczne menu, że praktycznie zuzywamy wszystko. Liczę, że w tym roku również odniesiemy sukces :)
Tymczasem sypialnię opanował kolor bordowy :) polubiłam go na nowo. W połączeniu z zielenią i brązem nabrał świątecznego charakteru.
Do napisania!
Oj tak!! Kupujemy całe mnóstwo, dosłownie WPIEPRZAMY na maxa, zapychamy się totalnie żeby po trzech dniach plakac... resztki wyrzucamy. zero poszanowania. Dla jedzenia, tradycji. Gonitwa za prezentami. Szok! W świętach zapomnieliśmy, ze bie chodzi o jedzenie i prezenty a o uczczenie narodzin małego Jezuska...
OdpowiedzUsuńbuziaki, W.
Masz całkowicie rację, dlatego ja staram się już tak nie pędzić, prezenty kupuję dużo wcześniej, menu planuję starannie i się go trzymam, porządki ogarniam powoli i na długo przed świętami, także teraz już tylko mogę cieszyć się Świątecznym Czasem:-)
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt!
Pozdrawiam
Jak zawsze w punkt. Pięknie u Was :-))))
OdpowiedzUsuń