poniedziałek, 25 stycznia 2016

Nie lubię poniedziałków #4

Witajcie!
 
Mam wrażenie, że wciąż gonię czas, a on wciąż jest szybszy. Ten tydzień upłynął nam na świętowaniu Dnia Babci i Dziadziusia. Zosia obdarowała Dziadków drobnymi upominkami i  donośnym Sto lat. Od dwóch dni zamiast śnieżnych zabaw, kurujemy się w domu. Na szczęście - mam nadzieję - wychodzimy powoli na prostą :) Rytm dnia, tak jak humor Zosi, uległ zmianom - więcej czasu spędzamy na polegiwaniu w łóżku i czytaniu książek. Aktywność ruchowa jest ograniczona do minimum - ale nadrobimy, jak wrócimy do formy :)
 
 
Dzisiejszy dzień - kolejny raz - zaczęłyśmy o 5. Tylko przygotowanie śniadanie zmusiło nas do opuszczenia sypialni. Pogoda za oknem nie zachęcała do niczego, tym bardziej do wyjścia, ale musiałam wyruszyć do miasta. Zosia została z Babcią, a ja razem z Tatą pojechałam załatwić najpilniejsze sprawy. Uzupełniłam zapas owoców i leków. Zosia miała dzisiaj bardzo długą drzemkę.  W tym czasie zrobiłam szybki obiad i nastawiałam pranie.
 


 
Zosia od rana na zmianę bawiła się autkami i układała puzzle. Po drzemce odwiedziła nas moja Siostra i wtedy zabawa zaczęła się na dobre.


 
Wieczór upłynął nam na kolorowaniu i ratowaniu Peppy z opresji :) Ostatnia dawka leków i wracamy do zabawy :)
 



 
Za nami leniwy ale męczący dzień. Zosieńka jest przyzwyczajona do częstych wyjść na dwór. Mam nadzieję, że za moment znów będzie szalała na sankach. Tylko, żeby zima nas nie opuściła :) A  wszystkie znaki na niebie wskazują na odwilż :) Nie mam nic przeciwko, w końcu każdy kolejny dzień przybliża nas do utęsknionej wiosny.
 
Zojka położyła już Peppę spać, także i my robimy podejście do spania :) Dobrej Nocy dla Was!

 
Do następnego!

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Nie lubię poniedziałków #3

Witajcie!
 
Za nami aktywny tydzień. W większości offline. W większości poza domem. Obiecałam sobie, że ten tydzień będzie spokojniejszy, chociaż dzisiaj znów byliśmy od rana "w terenie" a mimo że jest godz. 21, to wcale nie zwiastuje ona końca dnia.
 
To był jeden z tych poniedziałków, kiedy szybko zaczęliśmy dzień. Pan Mąż był jeszcze dzisiaj w domu, także poranne obowiązki były podzielone na dwie pary rąk :)
 
Na dzień dobry moja azalia ukazała kolejne rozkwitnięte pąki :) Storczyk powinien brać z niej przykład :P

 
Śniadanie, poranne mleko, lista zadań i zakupów na dzisiaj. I ciepła herbata na rozgrzanie przed maratonem na mieście.

 
W tym czasie, kiedy skrupulatnie notowałam listę zakupów, Zosia zajęła się kolorowaniem. Praca twórcza trwała krócej niż zazwyczaj, ponieważ już przed 9 byliśmy w drodze.

 
Zakupy spożywcze zajęły sporo czasu. Zaraz po powrocie do domu i rozpakowaniu zakupów, Pan Mąż pojechał na wizytę do okulisty, a my z Zosią zabrałyśmy się za obiad. Sałatka brokułowa i grillowana pierś z kurczaka - dla Szefowej Kuchni, dodatkowo frytki z piekarnika :)



 
Zosia, mimo wczesnej porannej pobudki, miała późna drzemkę. W tym czasie ogranęłam rozgardiasz w domu. Chwilę później już jedliśmy obiad. A po obiedzie kilka partyjek Peppy :)
 
 
Zabawy z Tatą są najlepsze!

 
Mimo że zdjęcie jest słabe jakościowo, to zapisuję je do ulubionych! Najcudowniejszy widok - śmiejące się oczy Dziecka <3

 
I tym zdjęciem, Kochani, mówię Wam dobranoc, chociaż dla nas ten wieczór będzie jeszcze trwał. Zosia jeszcze nie śpi i w najlepsze bawi się autkami - tak, tak, właśnie straż pożarna podjeżdża pod dom Peppy, by ratować Kaczą Mamę :) Pan Mąż pakuje się na jutrzejszy wyjazd, a ja chłonę każdą chwilę, by znów naładować wspomnieniami serce i głowę. Obiecałam sobie, że ten rok będzie zapisany cudownymi chwilami, niech tak będzie! Nawet jeżeli Kacza Mama ma być w opresji przez kolejną godzinę :) I nawet jeżeli kolejny raz mam położyć się przed północą.
 
Do napisania!

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Nie lubię poniedziałków #2

Witajcie!
 
Za nami kolejny poniedziałek. Bardzo aktywny. Spędzony większości poza domem. I offline :) Tym samym wykreślam kolejne zadanie z listy #WyzwanieMinimalistki.
 
Chwilę po 7 szykowałam już siebie, by przygotować wszystko, zanim obudzę Zosię. Szybki rzut okiem na listę zadań na dzisiaj i o godzinie 8 byłyśmy już w trasie.

 
Wszystkie dzisiejsze sprawy do załatwienia wymagały sporo jazdy. Zosia dzielnie zniosła te kilometry, a było ich naprawdę dużo. Przystankami na naszej trasie były spacery - od urzędu do poczty, od poczty do kolejnego urzędu, od sklepu do biblioteki, która okazała się zamknięta aż do końca stycznia.
 
 
 Drzemka Zosi była z dużym opóźnieniem, ale trwała aż do 16. W tym czasie uporałam się z zakupami, obiadem i drobnymi porządkami, by chwilę przed pobudką Zojki wypić gorącą kawę.

 

 
 
Po obiedzie czekał nas jeszcze wyjazd. Wróciłyśmy chwilę po przed 18. Zosia mimo, że długo spała w dzień i tak była wieczorem już zmęczona. Rozmowa z Tatą i krótka zabawa ukochanymi pociągami.

Zanim Zosieńka usnęła, uzupełniłam planner na ten tydzień. Zapowiada się pracowicie, ale tak lubię :) Planowanie pozwala mi na rozsądne zorganizowanie wszystkich obowiązków, a dzięki temu mam więcej czasu. Działam wtedy bez pośpiechu, bez obawy, ze zapomnę o ważnych rzeczach. 
 


 
A przed snem chwila na relaks. Tym razem inna tematyka. Kiedyś już zaczęłam czytać tę książkę, ale robiłam to wybiórczo. Pora nadrobić resztę rozdziałów.

 
Dobrej nocy!

niedziela, 10 stycznia 2016

Zimowo...

Witajcie!
 
Ten tydzień przyniósł nam śnieg. Co prawda nie za dużo, ale wystarczająco, by wywołać w oczach najmłodszych radość. A o to przecież chodzi. Zosia jest zachwycona. Każdego dnia sprawdza, czy śnieg nadal jest i ile go przybyło. Każdego dnia przywozi z naszych spacerów kolejne przyczepy białego puchu :) i codziennie odbudowuje naszego małego bałwanka, który pilnuje wrzosów i kul z mchu.













Dobrego wieczoru dla Was!
 
Do jutra!

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Nie lubię poniedziałków #1

Witajcie!
 
Ostatni tydzień biłam się z myślami, czy nadal prowadzić poniedziałkowy cykl. Poniedziałki nadal są trudne, ale spędzamy je tak aktywnie, że w sumie mijają szybciej, niż mogłoby się wydawać :) Są niejako fotograficznym pamiętnikiem tych dni, a wpisy mocno mnie mobilizują, by uczynić początek tygodnia aktywnym i atrakcyjnym, by brać z tego dnia tyle życiowej radości, ile sama chciałabym podarować jej Zosi. Zdecydowałam, że nadal będę pisała o naszych poniedziałkowych zmaganiach. Mam nadzieję, że zostaniecie z nami :)

Pierwszy poniedziałek w Nowym Roku zaczęłyśmy chwilę przed 8. Poranne mleko i kawa -dla każdego coś dobrego :) W czasie, kiedy uzupełniałam planner i spisywałam zadania na dzisiaj, Zosia kończyła oglądać poranny odcinek Klubu Myszki Miki. Obowiązkowo u Jej boku, poduszka, którą dostała od Taty i z którą się nie rozstaje :)
 


 
Dzisiaj był kolejny mroźny dzień, a wiatr tylko potęgował uczucie zimna. -17 stopni skutecznie odwiodło mnie od przedrzemkowego spaceru. Zosia bawiła się domkiem Peppy - gwiazdkowy prezent, który potrafi zająć Ją nawet godzinę! - a ja w tym czasie ogarnęłam poranny rozgardiasz. W przerwach w zabawie Zosia dzielnie towarzyszyła mi w przygotowaniach do obiadu. Na drugie śniadanie zażyczyła sobie marchewkę :) Po czym znów zajęła się Peppą :) A już za moment robiła ze mną porządek w Jej ozdobach do włosów :)
 
 
 
 
 
Przed 13 Zosia usnęła. W tym czasie zabrałam się za realizację zadania z Wyzwania Minimalistki. Swoich zadań nie przypisałam konkretnym dniom stycznia. Realizuję je w sposób dowolny. Dzisiaj zaczęłam od  porządkowania dokumentów. 
 
 
Podlewanie kwiatów, wycieranie mebli, uprzątnięcie niektórych dekoracji świątecznych, zrobienie obiadu - tak minął czas, kiedy Zosia spała.


 
Chwilę po 15 zjadłyśmy obiad - ulubione danie Zosieńki - łosoś z piekarnika z ziemniakami i warzywami.  A potem nastał czas zabawy. Oczywiście królowała Świnka Peppa, na zmianę z puzzlami. I tak do wieczora.
 




 
Sprzątanie puzzli sprawia Zosieńce taką samą przyjemność jak ich układanie :)


W międzyczasie zrobiłam dwa kolejne zadania z akcji #WyzwanieMinimalistki i dzięki temu będę od jutra na bieżąco z pozostałymi wyzwaniami  przez kolejne dni. Wykreśliłam z listy selekcję ubrań i przeorganizowanie szafy. Ostatnio Pan Mąż zamontował kolejny drążek do wieszania ubrań. Doszły też dodatkowe pudełka i kolejna wisząca kieszeń. Dzięki temu zyskałam więcej miejsca.
 

 
Po godzinie 18 zaczęłyśmy wieczorne rytuały. Od sprzątania zabawek, poprzez kąpiel i wyciszanie się przy książce. Zosia usnęła dosyć późno, przed 22. Do tego czasu zdążyłam uporać się z wieczornym sprzątaniem kuchni i łazienki. Teraz chwila dla mnie :)
 
 
Uciekam do książki i życzę Wam, Kochani, dobrej nocy!