Witajcie!
Za nami kolejny październikowy poniedziałek. Czasami zastanawiam się, który mamy dzień tygodnia. Czas ucieka zdecydowanie za szybko...Robię wiele, by nie mieć poczucia straconego czasu, ale mam wrażenie, że ostatnie 3 tygodnie to kompletna klapa :/ Większość dnia spędzamy poza domem. W biegu. Czasami jest nerwowo, nie tak jakbym tego chciała, jakbym sobie tego życzyła i jakbym to zaplanowała. Zycie... A wtedy dzieje się coś dobrego. Drobnego, małego, na pozór nieistotnego, ale rzucające inne światło na to, co tu i teraz, co wydaje się być beznadziejną sytuacją czy trudną sprawą. I znów zaczynam się zastanawiać i myśleć i wierzyć, że nic nie dzieje się bez przyczyny, że zawsze jest jakiś powód. Ku lepszemu...
Poniedziałki na stałe wpisały się w mój kalendarz, jako dni planowania całego tygodnia. W niedzielę nie mam do tego głowy. Najpierw kawa, kolejna kartka z kalendarza i do dzieła :)
Oprócz kalendarza z Powidoki ( do grubszych zapisków), małego kalendarza do torebki ( zapiski bieżące) jest jeszcze mały kalendarz ścienny. Dostałam go od mojej Cioci i nie wyobrażam sobie nie zacząć kolejnego tygodnia od zerwania kartki i skreślenia dnia - z samego rana, z uśmiechem i dobrą myślą, że i dzień taki będzie.
Zanim ściągnęłam Zosię z łóżka - tak, tak! Nadszedł ten dzień, że muszę budzić Córkę! Nie do uwierzenia! Mam wrażenie, że Dziewczynki przygotowują się do zmiany czasu :) Zanim jednak ta chwila nastąpiła uporałam się z porannymi rytuałami.
Jest i Śpiąca Królewna :)
I Peppa - która od kilku lat jest jedna z ulubionych zabawek Zosi. Teraz i Marysia złapała bakcyla! Dziewczynki pięknie potrafią bawić się tematycznie tymi figurkami. Ta zaplątała się w pościel Zosi :)
Wskakujemy do auta! Nie było czasu na domowe zdjęcie - musiałam budzić Marysię!
Poranki powoli przygotowują nas na zimowe zagrywki. Odstawiamy Zosię do przedszkola. Marysia zostaje u Franusia. A ja ruszam do miasta. Najpierw muszę wymienić kilka rzeczy, przy okazji robię zakupy dla całej naszej rodzinki :) W drodze powrotnej wstępuję do Kik, po zakupy dla Kuzynki. A tam - święta na całego! Te puszki są tak apetyczne!
10.15 - ruszam do banku. Pomyślnie załatwiam sprawę i z kawą ruszam po Marysię :)
Siostra odebrała paczki z H&M :) Adwentowa świeca do kuchni i sukienki dla Zosi :)
Wstępujemy na obiad do domu, rozpakowujemy zakupy i ruszamy po Zosię. Zonia w poniedziałki ma zajęcia z języka angielskiego. My w tym czasie biegniemy do biblioteki :) Jestem ogromnie szczęśliwa i dumna, że Dziewczynki tak lubią książki.
Wracamy okrężną drogą. Jest tak pięknie! I pomyśleć ze kilka lat temu jesień była dla mnie najtrudniejszą i najbardziej nielubianą porą roku!
Dziewczynki wracają zmęczone. Po obiedzie deser i chwila na bajkę. Naprawdę chwila... Ci, którzy nas znają, wiedzą jak ciężko zapędzić Zonię i Mysię do bajek! Czasami ta chwila naprawdę ratuje sytuację, albo jest momentem wytchnienia dla... wszystkich :)
Ulubiona Peppa i ulubione zajęcie Mamy - prasowanie!
Zosia w skupieniu odrabia zadaną pracę domową! Jest bardzo skrupulatna.
Marysia zasypia bardzo szybko. Zosia czeka jeszcze na bajkę. Tym razem Tutaje...
A potem książka i chwila dla mnie. Po jednoczesnym czytaniu Pod włoskim niebiem i Pocieszek K. Grocholi, kolejna książka Nicky Pellegrino, Weneckie lato.
Mówię dobranoc i lada dzień wracam z kolejnym wpisem... Zmiany w sypialni lub biblioteczka Dziewczynek :)
Do napisania!