Witajcie!
Pierwszy raz, od dawna, poniedziałkowy wpis pojawia się zgodnie z założeniem, w poniedziałek. Pierwszy raz też, od dawna, miałyśmy tak ciężki poniedziałek. Wszystkie trzy. Jak jeden mąż. Jak wiadomo marudząca baba to niezłe wyzwanie, a co dopiero trzy! Zosia marudziła, bo nie poszła do przedszkola. Mania marudziła, bo była niewyspana. Ja pomarudziłam dla zasady i dla towarzystwa moich Dziewczynek :p Ale wszystko po kolei...
Poranek był bardzo ciężki, a to był tylko przedwstęp do reszty dnia. Zosia wstała lewą nogą i przywitała poniedziałek pretensjami i płaczem. Po chwili dołączyła do niej Marysia. Po kwadransie tłumaczenia, Zoja uspokoiła się i skupiła się na tym, co za oknem - pierwszy śnieg! I tu znów zaczęły się krzyki, tym razem radości i zachwytu, bo w końcu sanki, nareszcie bałwan i orły na śniegu i Mikołaj w kominie :)
Po 8 wyszłyśmy do przedszkola. Okazało się, że akumulator odmówił posłuszeństwa - musiałam zostawić auto na światłach :/ i rozładował się. Poratował nas mój Tato. Śnieg pięknie zabielił okolicę, ale za to droga była fatalna. Auta stawały poprzek drogi, kilka zniosło do rowów, a tiry i większe auta nie mogły podjechać pod górę. Trasa, którą zazwyczaj pokonujemy w 3 min, zajęła nam ponad 20! A dalej było jeszcze gorzej! Wróciliśmy z drogi, ku rozpaczy Zosi. Na otarcie łez było bieganie po śniegu i serek z kuleczkami :)
Po 10 odwiedziła nas moja Szwagierka. Czas do obiadu minął błyskawicznie. Po obiedzie Zosia dalej zajęła się układaniem puzzli, a Marysia dalej nie spała :p Standard :D
Musicie uwierzyć na słowo, że w tym momencie nadszedł czas mojej trzeciej kawy, której nie miałam nawet jak zrobić zdjęcia :p Biegałam od pokoju Mani do pokoju Zoni, zmieniając tylko biegi po drodze i patrząc na zegarek, czy to aby już pora kapania.
Zosia poprawiła drugie danie, naleśnikami i mlekiem i o 19.30 już smacznie spała.
Marynia dzisiaj była wykończona. Nie spała prawie nic w ciągu dnia, a wieczór był bardzo aktywny, jak na takiego Maluszka. Zasnęła bardzo szybko.
Przed 21 miałam już ogarniętą kuchnię, pomyte podłogi i przygotowane materiały do kalendarza adwentowego. Mam nadzieję, że jutro będę mogła go dokończyć. Tymczasem, z kubkiem kakao, w blasku świec, biorę się za planowanie tego tygodnia.
Dobrej nocy!